Z zamyśleń wyrwał mnie cień, który należał do Gerarda:
- Śpisz?!
- Nie, ale jeszcze chwila i bym zasnęła. Co wy tyle robicie w tej szatni?!- spytałam równocześnie wstając z ławki.
- No wiesz. Żeby tak wyglądać to potrzeba czasu.- skomentował Villa.
- Oj wiesz, że rano też niczego sobie nie byłeś.- Carles jak to usłyszał dostał mini "zawału serca".
- Że co ?!- zapytał zaskoczony.
- No co. Rano nawet wyglądał lepiej, bo był bez koszulki.
- Gerard o czym ona pieprzy?!
- No, bo.. David dzisiaj spał u nas i usnął u Lali w pokoju.
- No popatrzcie. A mi nie pozwoliła na siebie patrzeć jak była w ręczniku.- ruszyliśmy w stronę domu.
- Jakim ręczniku?- teraz dopytywał napastnik.
- Nie ważne.- poklepałam go po plecach.
Szliśmy ulicą prowadzącą do domu. Piłkarze byli identycznie ubrani, nawet okulary przeciwsłoneczne mieli podobne. Na ramionach wisiały im torby, ale nie wiedziałam skąd wyczasnął ją Dave.:
- Skąd Ty masz tą torbę?
- Jak przyjechaliśmy na trening to Victor mi ją dał. Powiedział, że Patricia przywiozła.
- No popatrz jednak Ty masz dobrą żonę.
-Taa.. - zawiesił się na chwilę, po czym skomentował.- Wspaniałą.
Szliśmy chwilę w ciszy, ale chłopaki zaczęli coś tam gadać. Szłam pomiędzy El Guaje, a Gerardem. Wtedy uświadomiłam sobie, że przecież oni pojechali autem na trening to gdzie on teraz do cholery jest ?!
- Ej gdzie jest samochód?!- zapytałam.
- Brakło paliwa.- odpowiedział tarzan.
- Mądrzy jesteście.- Nagle musiałam się zatrzymać, ponieważ zaczęła mnie bardzo boleć noga, którą miałam już kilka razy skręconą. Piłkarze poszli dalej, lecz po parunastu metrach się zatrzymali i usłyszałam głos Davida:
- E. Chłopaki! Stop! Gdzie jest Eu?!- spytał i odwrócił się w tył. Podał swoją torbę treningową najmłodszemu i podbiegł do mnie.- Co się dzieje Księżniczko?
- Noga mnie bardzo boli.
- Ale dlaczego Cię boli?
- Nie wiem. Po prostu czasami tak mam. Za chwilę mi przejdzie.- nagle kucnął przede mną tyłem.- Co Ty robisz?
- No wsiadaj. Bo długo nie będę tak kucał, bo to nie te lata.- jak kazał tak zrobiłam. Moje uda obejmował jego brzuch, a ręce zawiesiłam na jego szyi. On złapał mnie dłońmi za uda i tak poszliśmy w stronę chłopaków.
- Co się stało.?- zapytał Geri.
- Noga mnie boli.
- A. To ok.- ruszyliśmy.
- Normalnie życie jak w Barcelonie!- zawołałam po czy zaczęliśmy się śmiać.
- No ba! W końcu jesteśmy tu ..- zaczął Carles, a na naszą odpowiedź nie musiał długo czekać.
-MY!- krzyknęliśmy równocześnie.
- Tak my. Oj chłopaki kocham was!!
- No jasne! My Ciebie też!- odpowiedział kapitan Blaugrany.
Nie mogłam się powstrzymać żeby nie dać buziaka Davidowi w szyję. Wykorzystując to, że chłopaki zapatrzyli się na długowłosą brunetkę z długimi nogami i spódniczką, która ledwo przykrywała jej dolną część ciała. A o bluzce to lepiej nie mówić. Cmokłam go w szyję. Przekręcił twarz w moją stronę :
- Księżniczko. Co to było?
- Co było? Co było?- pytali obrońcy.
- Nic. O co wam chodzi?- mrugnęłam do Davida okiem. Szliśmy jeszcze chwilę i Gerard się zatrzymał przed cukiernią.
- Ej! Chodźmy na ciacho!
- No możemy.- odpowiedział Dave, który poszed w ślad za przyjaciółmi.
- A może byś mnie już postawił na ziemi?
- Po co. Przecież Cię noga boli.- Nie mogłam mu się sprzeciwić.
Weszliśmy do środka. Nie była ona duża. Było parę stolików przy których już ktoś siedział. Usiedliśmy w wyznaczonym przez Carlesa miejscu. Ludzie patrzyli się na nas, ale ku mojemu zdziwieniu nikt nie przychodził po autografy czy zdjęcia. Pewnie dla nich widok piłkarzy z najlepszej drużyny na świecie nie robi wrażenia. Podeszła do nas młoda dziewczyna. Długie rozpuszczone włosy, biały top i czarna mini.
- Dzień dobry. Co podać?- zapytała.
- Ja poproszę dwa ptysie i expresso.- odpowiedział Geri.
- A ja ptysia, lodowy pucharek i expresso.- zamówił Tarzan.
- A dla państwa?- zwróciła się do mnie i Davida.
- Ja poproszę taki sam zestaw jak poprzedni pan.- uśmiechnął się do kelnerki El Guaje.
- A pani czego sobie życzy?
- To niech będzie ten deser owocowy.
- Oczywiście.- uśmiechnęła się do chłopaków i poszła.
- Gdzie wy to wszystko zmieścicie ?!- spytałam zszokowana.
- Ty jeszcze nie znasz naszych żołądków.- skomentował Puyol.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się i zaczęłam się rozglądać po wnętrzu. No tak. Nie dziwię się, żę ludzie nie wpadają w szał tutaj, jak na ścianie jest zdjęcie całej drużyny z autografami. Na następnej są zdjęcia pojedyńczych piłkarzy z pracownikami. Nawet znalazłam zdjęcie Pique i Puyola z jakąś młodą kelnereczką. Po chwili przyniosła nam nasze zamówienia. Ciastka wyglądały niesamowicie, ale mój deser jeszcze lepiej !
- Daj spróbować.- powiedział David.
- OK, ale Ty dajesz mi trochę ptysia.- on nałożył na swoją łyżeczkę kremu, a ja na swoją drochę owoców.
- Pyszności.- odpowiedziałam.
- No twoje też niczego sobie.
- Daj spróbować.!- Carles do mnie. A pomyślałam sobie : "no nie jak dzieci !! "
- Za kawałek twojego deseru.- nie był zbtnio zadowolony, ale jedak się zgodził.
- No całkiem dobre.- skomentował.
- To ja też chcę!- zawołał Geri.
- No nie!
Zaczęli się wkońcu zajadać własnymi deserami, a nie moje zeżrą. Po dziesięciu minutach żadnemu nei zostało nic w pucharkach ani na talerzu. Ostatniego kęsa ukradłam mojemu wierzowcowi z talerza:
-Ej ! To moje!- zaczął swoje pretensje Pique.
- Ale to jest takie dobreee...- zrobiłam rozmażone oczy.
- No to Ci wezmę do domu. Chcesz?
- Jak mogę.- zrobiłam oczy Kotka ze Shreka. Gerard ruchem ręki przywołał kelnerkę do stolika:
- Czy mógłbym prosić panią o pięć ptysi na wynos?
- Oczywiście. Coś jeszcze?
- Rachunek. - dziewczyna zerknęła ukradkiem na Davida, ale ten całkowicie był zapatrzony w swoją pustą filiżankę.
Dziewczyna przyniosła rachunek i zamówione ciastka. Gerard wyciągnął z torby swój skórzany portfel, który dostał ode mnie na 25 urodziny. Z cukierni do domu było bardzo blisko dlatego po 5 minutach staliśmy przed wejściem.
- Nie wejdziesz?- spytałam Davida.
- Nie. Pójdę do domu, zobaczymy się wieczorkiem.
- No dobra.- pocałował mnie w policzek i zakładając torbę na ramię pobiegł przed siebie.
*********
Wchodząc do domu zauważyłam Alexisa siedzącego przed telewizorem. Gdy panele zazgrzypiały odwrócił się, popatrzył na mnnie i z powrotem powrócił do oglądania. Gerarda nigdzie nie było. " Gdzie go wcięło?!" Spytałam sama siebie. Podeszłam do ekspresu i postanowiłam zrobić sobie Latte. Podstawiłam szklankę i nagle ktoś złapał mnie w talii:
- Matko Boska!- odwróciłam się wystraszona.
- Przepraszam. Nie chciałem Cię wystraszyć.- powiedział zszkowany napastnik.
- Co Ty chcesz?
- Chciałem Cię prosić abyś zrobiła mi kawę.
- Dobra zrobię. Jaką chcesz?
- Taką jak Ty.- uśmiechnął się i poszedł do salonu. Co to miało być? On zwariował?! Zrobiłam mu kawę, lecz nie miałam zamiaru jej zanosić. Wzięłam swoją i poszłam do siebie. Była 14.30. Do meczu jeszcze dużo czasu. Weszłam na skype i dzięki Bogu była również jedna z moich przyjaciółek. Bez wahania od razu przycisnęłam zieloną słuchawkę:
- Hej kochana ! Co u Ciebie?- zapytałam.
- Hej ! U mnie normalka. To Ty mów co u Ciebie !- zaczęłam jej wszystko opowiadać od tego jak poznałam Błażeja do treningu. Oczywiście pominęłam kwestię pocałunku, bo nie chciałam słuchać kazania.
- Poczekaj, bo ktoś puka.- przerwałam Oldze. Otworzyłam. Gerard. No tak mogłam się spodziewać.
- Chodź na chwilę na dół. Dobra?
- Tak juz idę.- podeszłam do komputera, pożegnałam się i jak prosił poszłam do kuchnii. Przy blacie kuchennym stał mój przyjaciel z naprawdę poważną miną:
- Co się stało? Masz minę jakby ktoś umarł.- spytałam.
- Bo zaraz ktoś umrze.
- Co ? O czym Ty mówisz?- wystraszyłam się.
- Ty wiesz jaki ja jestem głodny ! - myślałam, że go zamorduję. Podeszłam do niego i walnęłam go w brzuch, a ten udawał, że się zwija z bólu.- Za co to ?
- Za te głupoty ! Oduczysz się mnie straszyć!
- No ok.- chwila ciszy. Zdjął jakąś ulotkę z lodówki- to co zamawiamy? Ja biorę dużą hawajską. A Ty ?
- Ja też chcę dużą hawajską!- odezwał się głos z salonu, który należał do chilijczyka.
- A Ty ? - zapytał mnie Geri. Wyrwałam mu ulotkę z ręki. Wyboru nie było dużego.
- To ja też tą hawajską, ale małą! Jak nie zjem to po mnie zjesz.
- Jak zawsze.- obrońca wystukał w swoim telefonie numer i zadzwonił. Postanowiłam pójść do salonu pooglądać telewizję. Usiadłam w bezpiecznej odległości od mojego wroga numer jeden. Przez chwilę oglądałam jakiś głupi serial, ale że pilot leżał między nami postanowiłam po niego sięgnąć. Przełączyłam. Byłam pewna, że zacznie się na mnie drzeć czy coś w tym stylu, a on nawet słowem się nie odezwał. Bezsensownie przełączałam po kanałach, ale nie znalazłam nic ciekawego.
- Na jakim kanale jest muzyka?- spytałam.
- 55.
- Dzięki.- odpowiedziałam i wcisnęłam dwie piątki na pilocie.
Od razu do moich uszu doszła cudowna melodia. Jedna z moich ulubionych piosenek. "Sex on fire" Kings of Leon. Pod nosem nuciłam sobie jak zawsze przy niej. Popatrzyłam ukradkiem na Alexisa i zobaczyłam, że też sobie ją nuci. W duchu zaczęłam się śmiać, że znamy takie same piosenki. Piosenka się skończyła, ale po niej leciała kolejna cudowna piosenka "How you remind Me" Nickelback. Na pewno każdy chodź raz słyszał tą piosenkę, a szeroki ( tak nazwałam Alexisa) na 100 %. Tak jak ja podśpiewywał ją sobie. Wyglądało to trochę dziwnie, no ale .. Takie życie. Skończyła się fajna muzyka. Przełączyłam na inny kanał, gdy między nami usiadł Geri:
- Pizza będzie za 20 minut.- zakomunikował.
- OK.- odpowiedzieliśmy równo. Popatrzyliśmy sie na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Czekając na dostawcę oglądaliśmy tzw. " Weekend z FC Barceloną", czyli program, w którym przez godzinę mówili jedynie o drużynie i o piłkarzach dumy Katalonii. Jak mój przyjaciel powiedział pizza "przyjechała" po 20 minutach.
-Pizza!- zerwał się z łóżka Geri.
- Geri... Mogę iść otworzyć?- zrobiłam oczy ze Shreka.
- No idź.- podał mi 50 euro. Dzwonek do drzwi. Otwarłam:
-Dzień dobry.- przywitał mnie młody Hiszpan. - Zamawiała pani 2 duże i jedną małą hawajską?
- Tak. To zamówienie należy do mnie.- posłałam mu słodki uśmiech. Nie powiem, przystojny był. Czarne włosy postawione na żelu, czarne brwi, długie rzęsy. Jego cerę podkreślała biała bokserka i pomarańczowe spodenki . Jednym słowem mówiąc: Ciacho! Chłopak podał mi trzy pudełka. - Ile się należy?
- 38 euro. - podałam mu banknot i nagle poczułam jak czyjaś dłoń wędruje po mojej talii...
*********
Witam !
A jednak powróciłam .. Tak . Postanowiłam..
Jakoś jestem tu krótko, ale przywiązałam się do tego bloga..
Na początku chciałabym podziękować wam ! Okazało się, że jednak jesteście i czytacie. Miałabym do was ogromną prośbę. Jeśli czytajcie to komentujcie. To bardziej motywuje !! :D
Miałam coś jeszcze ..
Jedno..
Wiem, że każdy o tym wie itd., ale chciałabym wkleić kilka zdjęć, gifów, związanych z Davidem Villą.. Bo to wszystko dzięki niemu. To, że zakochałam się w futbolu od nowa. To, że stał się moim idolem i pozostanie nim na zawsze. I najważniejsze to, to że jakaś nie wiadomo siła sprawiła, że jedna z najważniejszych osób w moim życiu urodziła się w ten sam dzień co on.. Po prostu nie będę się długo rozpisywać po prostu powiem : Kocham Cię David !!! Gdziekolwiek będziesz zawsze z Tobą będę !! <33
Nawet siódmy rozdział dodaję !! Czy to nie jest dziwne ?! :D <3
Ojoj ale słodko *__* Dość, że w rozdziale tyle piłkarzy to jeszcze Hiszpan i te ciastka i te desery Jezuuu *_____________*
OdpowiedzUsuńhahahahaha.
David I Twoja wielka miłość do niego hahaha ;d;d
Masz szczęście, że wróciłaś!! ;d
Nie strasz mnie więcej ;p Bo znowu się będę tylko kropkami do Cb odzywać ;p
No i super, że wróciłaś! :D Bardzo się cieszę! A rozdział świetny ;) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział "Project: Barca!" :)
Usuńhttp://project-barca.blogspot.com/2013/07/rozdzia-5-mas-vale-tarde-que-nunca.html
Zapraszam ;)
Zapraszam na nowy rozdział ;)
Usuńhttp://el-amor-es-ciego.blogspot.com/2013/08/rozdzia-vii-era-guardioli-dobiega-konca.html
Narobiłaś mi apetytu ciastkami i pizzą :D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak zwykle ;3
Weny ;3
zapraszam też do mnie ;3 http://loseyourselfinyourpassion.blogspot.com
Ciasteczka?... mmmm *_*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;3
Zapraszam na długo wyczekiwany blog http://przyjazn-jest-podstawa-kazdej-milosci.blogspot.com/2013/07/chapter-one_19.html
Pozdrawiam ;3