- Proszę reszta.- powiedział młody Hiszpan.
- Nie trzeba.- posłałam mu wymuszony uśmiech.
- To bardzo dziękuję. Ja już będę uciekał żeby inni nie umarli z głodu. Do zobaczenia! - w
odpowiedzi pomachałam mu, a on wsiadł do swojego mini coopera. Zła jak diabli trzasnęłam wejściowymi drzwiami i wpadłam do salonu w którym chłopaki już konsumowali posiłek.
- Co to miało do cholery być?!- bardziej się wydarłam niż spokojnie zapytałam.
- O co Ci kochanie chodzi?- spytał spokojnym głosem Sanchez.
- Nie mów do mnie kochanie ! Dobrze wiesz o co.
- Nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi.- uśmiechnął się, a ja tylko prychnęłam.- Po prostu byłem głodny.
- To nie mogłeś normalnie wziąć sobie tej pizzy ? Bez tego pieprzonego teatrzyku ?!
- Nie. Nie mogłem. A wiesz dlaczego ? Ponieważ nie zobaczyłbym twojej zdziwionej minki.- miałam ochotę rzucić się na niego i go zabić. Już nawet mój mózg przystosował do tego odpowiednie zdjęcia. Jednak powstrzymałam się. Jedyne co zrobiłam to wydusiłam z siebie niesamowicie głośny krzyk. Gdy skończyłam mina piłkarzy była bezcenna. Otwarte usta i wielkie oczy skierowane prosto na mnie:
-Eulalio spokojnie..- zaczął uspakajać mnie Geri.- Co się stało?
- Spytaj się swojego zasranego przyjaciela.- odpowiedziałam i popatrzyłam się na napastnika morderczym wzrokiem.
-OK.- usiadł z powrotem na miejscu.- Jedz, bo Ci wystygnie.
- Jakoś przeszedł mi apetyt.- popatrzyłam się z obrzydzeniem na tego osobnika.- Nie myślisz, że powinieneś mnie przeprosić?- zasugerowałam.
- Przeprosiny ? Tobie?- zaczął się śmiać.- Przynajmniej jesteśmy kwita.
- Co ? Za co kwita?
- Za to, że nie wychodzę w pierwszym składzie.
- Matko! Nie wydolę ! A ten dalej swoje. Ile razy mam Ci kurwa powtarzać, że to nie moja wina! Weź się facet pogódź z tym, że nie jesteś najlepszy. Nie jesteś jednych z nich.- wskazałam na zdjęcie kilku piłkarzy FC Barcelona, które wisiało na ścianie tuż obok telewizora.- Jesteś słaby ! SŁABY!- specjalnie powtórzyłam to słowo dwukrotnie, aby go wkurzyć jeszcze bardziej. I dodałam.- I tyle.
- Gerard. Trzymaj mnie, bo zaraz jej coś zrobię.
- O i w dodatku damski bokser. Już widzę te nagłówki gazet: " Były dobry piłkarz Udinese pobił przyjaciółkę Gerarda Pique" - specjalnie podkreśliłam "były", aby jeszcze podgrzać atmosferę. - Lub " Miał strzelać gole, ale lepiej mu idzie bicie przyjaciółek, kumpli z swojej drużyny.- Chłopak nic nie robił tylko stał przede mną jak posąg. Wzięłam swoją pizzę i poszłam do siebie.
Nadal byłam wkurzona. Trzasnęłam drzwiami, wyszłam na balkon i usiadłam na jednym leżaku. Po kwadransie z mojej potrawy nic nie zostało. Zawsze jak ktoś podnosił mi ciśnienie, zajadałam to. Wtedy organizm mój się uspakajał. Postanowiłam zejść do kuchni po coś do picia. Wzięłam pudełko i modląc się o to by nie spotkać mojego wroga nr one wyszłam z pokoju.
Szlak !!!
Siedzieli przed telewizorem. Obaj ! Po cichu weszłam do kuchni i nalałam szklankę wody. Nie wiem jak to się stało, ale jak kładłam dzbanek z wodą na blat, on się nagle zsunął na ziemię i rozprysł się w drobny mak. Rozniósł się niesamowity huk. Próbowałam od razu pozbierać większe kawałki, ale przy szczęściu, które miałam skaleczyłam się na szkiełku. Dzięki Bogu piłkarze przybiegli szybko do mnie:
- Eu zostaw to i idź to obmyj !- powiedział nagle troskliwy Alexis.
- Spoko. Nic mi nie jest. Nie umrę. Może.- zauważyłam lekki uśmieszek na twarzy Chilijczyka, a Gerard zaczął zamiatać.
- Nie kłuć się ze mną tylko chodź.- pociągnął mnie za rękę i za chwilę znaleźliśmy się razem w łazience. Usiadłam na brzegu wanny, a on przede mną kucnął. Mój wróg obmywał mi ranę wodą utlenioną i jak zawsze mnie to boli, szczypie i nie wiadomo co jeszcze, to teraz nic nie czułam. Patrzyłam się na niego jak na obraz Picassa czy da Vinci. Opatrywał moją rękę jakby był zawodowym pielęgniarzem.. Każdy ruch był delikatny i stanowczy. Tak jak to w dzieciństwie robiła moja mama. Chyba zaczaił, że się na niego gapię:
- Nie patrz tak na mnie, bo mnie urzekniesz i nawet nie wejdę z ławki.
- Nie patrzę na Ciebie.
- Taaa jasne.- uśmiechnął się i zabandażował mi rękę.- No nie powiem. Masz więcej szczęścia niż rozumu. Dobrze, że od razu wyjęłaś sobie szkło.
- Dzięki wielkie.- uśmiechnęłam się do niego, on to odwzajemnił. Gdy wstawał woń jego perfum weszła do moich nozdrzy. Były tak niesamowicie piękne. On wyszedł z pomieszczenia, a ja nadal siedziałam oszołomiona tym co się przed chwilą wydarzyło.
*~*~*~*
Następne dwie godziny spędziliśmy osobno. To znaczy ja siedziałam u siebie i surfowałam po necie. O 19-stej mieliśmy stawić się na Camp Nou, więc o 18:30 postanowiliśmy wyjechać. Umówiliśmy się wszyscy, że pojedziemy tym razem autem Carlesa, który miał zatankowany samochód. O 18-stej poszłam do łazienki, aby się trochę ogarnąć. Ubrałam się w kolorach dumy Katalonii. Ciemne jeansy, koszulka Barcy z nr 7, którą dostałam osobiście od samego właściciela tego numeru w klubie plus jeszcze szalik. W razie zimna ( środek maja, ale co tam) wzięłam również bluzę oczywiście również z logiem FCB. Gotowa zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie i włączyłam TV, w którym leciał program sportowy. Nagle ktoś usiadł obok mnie, a jak się można domyślić była to osoba za którą nie przepadałam zbytnio.
- Jak ręka?- zapytał. Nie powiem. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Troskliwy tatuś się znalazł?!
- W porządku. - uśmiechnęłam się. Po chwili Geri zasłonił nam całą plazmę.
- Ruszać te dupy z kanapy ! Jedziemy jeszcze po Davida, a Tarzan już czeka.- wyłączył pudło, a my wstaliśmy. Faktycznie. Puyi pilnował swojego samochodu stojąc obok. Pique po włożeniu torby do bagażnika zasiadł obok kapitana, a ja byłam skazana na 10 minutową jazdę na jednym siedzeniu z Alexisem. Podjechaliśmy pod dom Villi i dzięki Bogu wsiadł na "tyły" i atmosfera się trochę rozluźniła. Szybko dotarliśmy na miejsce. Całą drogę wpatrywałam się w osoby, które maszerowały z uśmiechami na twarzach w stronę Camp Nou. Nieśli oni flagi, którymi wymachiwali. Każdy miał na sobie coś związanego ze stołecznym klubem. Była to koszulka, czapka, szalik, a nie którzy tak jak ja mieli na sobie wszystko z logiem z tego cudownego klubu. Na parkingu wysiadłam i zauważyłam trenera Blaugrany:
- Witajcie !- zawołał.- Chłopaki do szatni ! Jesteście spóźnieni! A Ty Eu pójdziesz ze mną?
- Ale po co ?- spytałam zdziwiona, robiąc minę typu "wtf?"
- Zaraz zobaczysz. - uśmiechnął się. Poszłam razem z Tito. Weszliśmy do jednego z pomieszczeń na stadionie. Na krzesłach siedział starszy mężczyzna. Był mi on znany, ponieważ był to Sandro Rosell.
- Bardzo miło mi Ciebie w końcu poznać Eulalio.- podał mi rękę na przywitanie.
- Cała przyjemność po mojej stronie.- odpowiedziałam.
- Dużo o Tobie słyszałem i wiem, że jesteś wielką fanką naszego klubu. Chciałbym Ci zaproponować abyś została pełnoprawnym członkiem FC Barcelony. To znaczy z tym identyfikatorem - podał mi plakietkę, na której było moje zdjęcie oraz wszystkie dane.- będziesz mogła bez problemu wchodzić na każdy mecz, na treningi i na różne imprezy sportowe oraz bezpośrednio do szatni piłkarzy lub na murawę.
- Nie wiem co powiedzieć. - byłam naprawdę zaskoczona.- Dziękuję panu bardzo serdecznie
- Nie ma za co. To teraz chodźmy oglądnąć chłopaków na rozgrzewce.
- Oczywiście ! Nie ma problemu.- powiedział rozpromieniony prezes, a ja wraz z Tito udaliśmy się do szatni.
- Chłopaki spokój ! - powiedział trener, a oni wszyscy się uspokoili. Była taka cisza, że słychać było latającą muchę po pomieszczeniu.- Chciałbym wam kogoś przedstawić.- pokazał dłonią na mnie.
- No, ale my przecież bardzo dobrze znamy Eulalię.- skomentował Valdes.
- Tak wiem o tym, ale nie znacie jej jako- zrobił pauzę.- poznajcie pełnoprawnego członka klubu FC Barcelona.
- Świetna nowina!- zawył kapitan.- to dopiero będziemy rozkojarzeni na treningach.
- Carles o co Ci chodzi ? Chcesz dostać w łeb?!- spytałam.
- Nie o nic. Nie nie chcę!!- krzyknął i podbiegł do mnie i mocno przytulił. - Witamy w Barcelonie
!- nagle nie wiedząc kiedy znalazłam się w środku kółeczka, które stworzyli piłkarze dumy Katalonii. Kręcili się wokół mnie i wykrzykiwali moje imię. Dzięki Bogu do szatni wszedł Jordi Roura z informacją, że muszą już iść. Chłopaki zbierali się, a ja wykorzystując to, że są do mnie odwróceni tylną częścią ciała postanowiłam ich pokopać po tyłkach na szczęście. Większość z nich udawała i jęczała z bólu, ale nie mieli dużo czasu na jojczenie. W tym samym czasie co jak oni poszli na rozgrzewkę ja udałam się na trybuny. Przy wejściu po raz pierwszy użyłam swojego identyfikatora i ochroniarz bez problemu mnie wpuścił. Po chwili siedziałam obok prezesa oraz kontuzjowanego w tym czasie Thiago i niepowołanych do składu Afellaya i Bartry. Piłkarze się rozgrzewali, a my cały czas zawzięcie dyskutowaliśmy na temat meczu, lecz nie tylko.
- To jak Ty się poznałaś z Gerardem?- zapytał Thiago.
- W supermarkecie w dniu koncertu Shakiry w Polsce.
- Ale jaja.- powiedział Ibrahim.- A ja myślałem, że takie rzeczy się tylko w filmach dzieją..
- Tak... A ja całe myślałam, że przez całe życie będę wasze mecze oglądać jedynie w telewizorze.- chłopaki zaczęli się śmiać.
Nigdy bym nie powiedziała, że Holender ma takie poczucie humoru. Zawsze taki cichy, spokojny z kamienną twarzą, a to co on wyprawiał na trybunach przechodziło ludzką potęgę.
Wreszcie.
Gwizdek.
Już w 3.minucie na listę strzelców po wspaniałym podaniu Xaviego wpisał się David. Następny gol wisiał na włosku i tak było. 14 minuta i już było 2: 0 dla nas. Zaraz po tej akcji swojej szansy nie zmarnował Tello. Po otrzymaniu piłki od Messiego, wykiwał dwóch obrońców i strzelił gola. Do szatni chłopaki schodzili uśmiechnięci i widać po nich było, że są zadowoleni z takiego wyniku. Kto by nie był?! 3:0 wygrywać po pierwszej połowie. Druga połowa również była świetna w wykonaniu piłkarzy ze stolicy Katalonii i potwierdził to gol Andresa Iniesty w 52. minucie. Niestety piłkarzy z Malagi stać bylo tylko na gola kontaktowego w 56. minucie i autorem tego gola był Pedro Morales. Alexis wszedł na boisko i pokazał, że jest na serio dobry. Nie udało mu się nic ustrzelić, ale i tak grał świetnie.
Koniec.
Mecz się zakończył.
Po meczu poszliśmy z chłopakami do szatni, aby pogratulować świetnego meczu. Jak weszliśmy do pomieszczenia do naszych uszu od razu doszedł dźwięk triumfu. Piłkarze krzyczeli, przekrzykiwali się nawzajem. Zauważyłam, że na krzesełku przed swoją szafką siedzi Alexis, który nie dawał żadnych oznak, że cieszy się z wygranej:
- Miałaś rację.- odezwał się pierwszy. Zdziwiło mnie to. Myślałam, że mnie nie widzi.
- To znaczy?
- Jestem do niczego.
- Przecież ja nic takiego nie powiedziałam.
- Nie powiedziałaś dosłownie.- popatrzył mi w oczy.- Powiedziałaś, że jestem słaby, a to jest to samo.
- Alexis przestań. Chciałam Ci tylko zrobić na złość. To nie jest prawda.- przykucnęłam przed nim i dotknęłam jego kolana.
- Tak, ale zrobiłam mi tym przykrość.
- Tak wiem. Przepraszam, ale i tak udowodniłeś dzisiaj, że jesteś świetnym piłkarzem.
- Co Ty powiedziałaś ? Mogłabyś powtórzyć, bo chyba źle zrozumiałem.- mimo grymasu uśmiechnął się słodko, na co odpowiedziałam mu tym samym. Niestety z tego zaczarowania wyrwał mnie głos Davida:
- I jak się podobał mecz?
- Niesamowity ! A twój gol jeszcze cudowniejszy !
- A dziękuję, dziękuję. Przepraszam Cię, ale pójdę tylko pod prysznic.
- Tak jasne.- i nagle w szatni zostałam sama. Wykorzystując to podeszłam do lustra i poprawiłam kucyka. Po paru minutach pierwsi piłkarze zaczęli wychodzić:
-Nie wiem jak Ci dziękować.- powiedział Tello, który miał na sobie jedynie ręcznik przepasany na biodrach.
- Cris nie ma za co, naprawdę.
- Jest Eu, jest. To co mogę dla Ciebie zrobić?
- Wiesz, co. Są dwie sprawy. Pierwsze to obiecaj mi coś.
- Wszystko co chcesz.
- Nigdy nie odbije Ci palma w głowie z powodu tego, że jesteś młody, ładny, grasz dla FC Barcelona i jesteś świetnym piłkarzem.
- Masz to jak w banku!- uśmiechnął się. - A to drugie?
- Ubierz się.
Wyszłam z szatni, aby chłopaki mogli się przebrać. Wiem, że oni nie mieli by skrupułów, ale ja za to bym miała koszmary nocne. Chociaż .. nie wiem czy były by to koszmary..
Siedziałam na schodach, gdy nagle z szatni wyszli moi przyjaciele:
- Idziemy już?- spytałam.
- Tak już tylko weźmiemy torby.- odpowiedział Gerard.
- OK.- nagle do mojej stopy przyturlała się piłka, którą grali zawodnicy na meczu. Bez namysłu podrzuciłam ją sobie na szpicy trampka i wylądowała w mojej ręce.
- No Eu jak Ty świetnie sobie radzisz z piłką!- skomentował Messi.
- To chyba twoje.- podałam mu zgubę.
- Ty ćwiczyłaś kiedyś grę w nogę?
- Szkoda, że się zmarnował taki talent.
- Leo proszę Cię. Nie wymyślaj.- ten się uśmiechnął, pożegnał i poszedł.
- My jesteśmy gotowi, a Ty?- zapytał Pique.
- Ja tym bardziej.- wyszliśmy szczęśliwi z wygranej. Idąc do auta nie wiem co się stało, ale całą drogę z nim rozmawiałam ! Tak z nim! Z Alexisem.. Byłam pozytywnie zaskoczona tym co się dzieje. Czyżby lody zostały przełamane? To nie możliwe. A może jednak ?
Odwieźliśmy Davida pod dom:
- No to do jutra!- powiedział.
- Dobrej nocy !- krzyknęłam za nim, a on się uśmiechnął i pomachał.
Ruszyliśmy i po niespełna 5 minutach byliśmy w domu.
- Jestem padnięta.- powiedziałam i usiadłam na krześle w kuchni ze szklanką wody.
- My też.- podsumował Pique.
- Idę do siebie.-wstałam- pa chłopaki!
-Pa.- odpowiedział napastnik.
Momentalnie przebrałam się w moją piżamę składającą się z białej bokserki i krótkich spodenek i położyłam się do łóżka. Po kilku minutach odpłynęłam do mojej cudownej krainy, gdzie wszystko jest piękne i kolorowe.
*~*~*~*~*
Na początek sprostowanie. Tak wiem, że w tym meczu na listę strzelców nie wpisał się Tello, ale musiałam go umieścić i zamieniłam tylko Montoyę na Cristiana. Mam nadzieję, że nie będziecie złe :D.
A po drugie. To, że znalazł tam się Ibrahim to po prostu moja czysta głupota :D Więc.. Sorka.xd
Eh.. Dodaję teraz rozdziała i nie będę pisała na pewno przez najbliższy tydzień, bo mnie nie będzie.
Cóż jeszcze.
A tak.
ZAPRASZAM !! http://marc-y-marc.blogspot.com/
I RÓWNIEŻ NA http://cesar-azpiulicueta-story.blogspot.com/
*~*~*
Muszę to napisać.
Tak strasznie mi przykro. Tak strasznie mi jest żal Tito. Jak tylko sobie przypomnę, zobaczę zdjęcie. Od razu płaczę. Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego ...
Lecz wierzę. Wierzę w to, że WYJDZIE Z TEGO I WRÓCI ! WRÓCI NA ŁAWKĘ I RAZEM Z NIM BĘDZIEMY ZDOBYWAĆ PUCHARY !!!
Anims Tito !!!
Będziesz jeszcze podnosił nie jeden taki puchar !!!