piątek, 19 lipca 2013

8. Jesteśmy kwita. A może przełamiemy te lody ?

- No nareszcie kochanie ! Myślałem, że już umrę z głodu !- jak usłyszałam ten głos to włączył mi się instynkt mordercy. Nowy nabytek Barcy pocałował mnie w szyję, porwał pudełka z pizzą i poszedł:
- Proszę reszta.- powiedział młody Hiszpan.
- Nie trzeba.- posłałam mu wymuszony uśmiech.
- To bardzo dziękuję. Ja już będę uciekał żeby inni nie umarli z głodu. Do zobaczenia! - w
odpowiedzi pomachałam mu, a on wsiadł do swojego mini coopera. Zła jak diabli trzasnęłam wejściowymi drzwiami i wpadłam do salonu w którym chłopaki już konsumowali posiłek.
- Co to miało do cholery być?!- bardziej się wydarłam niż spokojnie zapytałam.
- O co Ci kochanie chodzi?- spytał spokojnym głosem Sanchez.
- Nie mów do mnie kochanie ! Dobrze wiesz o co.
- Nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi.- uśmiechnął się, a ja tylko prychnęłam.- Po prostu byłem głodny.
- To nie mogłeś normalnie wziąć sobie tej pizzy ? Bez tego pieprzonego teatrzyku ?!
- Nie. Nie mogłem. A wiesz dlaczego ? Ponieważ nie zobaczyłbym twojej zdziwionej minki.- miałam ochotę rzucić się na niego i go zabić. Już nawet mój mózg przystosował do tego odpowiednie zdjęcia. Jednak powstrzymałam się. Jedyne co zrobiłam to wydusiłam z siebie niesamowicie głośny krzyk. Gdy skończyłam mina piłkarzy była bezcenna. Otwarte usta i wielkie oczy skierowane prosto na mnie:
-Eulalio spokojnie..- zaczął uspakajać mnie Geri.- Co się stało?
- Spytaj się swojego zasranego przyjaciela.- odpowiedziałam i popatrzyłam się na napastnika morderczym wzrokiem.
-OK.- usiadł z powrotem na miejscu.- Jedz, bo Ci wystygnie.
- Jakoś przeszedł mi apetyt.- popatrzyłam się z  obrzydzeniem na tego osobnika.- Nie myślisz, że powinieneś mnie przeprosić?- zasugerowałam.
- Przeprosiny ? Tobie?- zaczął się śmiać.- Przynajmniej jesteśmy kwita.
- Co ? Za co kwita?
- Za to, że nie wychodzę w pierwszym składzie.
- Matko! Nie wydolę ! A ten dalej swoje. Ile razy mam Ci kurwa powtarzać, że to nie moja wina! Weź się facet pogódź z tym, że nie jesteś najlepszy. Nie jesteś jednych z nich.- wskazałam na zdjęcie kilku piłkarzy FC Barcelona, które wisiało na ścianie tuż obok telewizora.- Jesteś słaby ! SŁABY!- specjalnie powtórzyłam to słowo dwukrotnie, aby go wkurzyć jeszcze bardziej. I dodałam.- I tyle.
- Gerard. Trzymaj mnie, bo zaraz jej coś zrobię.
- O i w dodatku damski bokser. Już widzę te nagłówki gazet: " Były dobry piłkarz Udinese pobił przyjaciółkę Gerarda Pique" - specjalnie podkreśliłam "były", aby jeszcze podgrzać atmosferę. - Lub " Miał strzelać gole, ale lepiej mu idzie bicie przyjaciółek, kumpli z swojej drużyny.- Chłopak nic nie robił tylko stał przede mną jak posąg. Wzięłam swoją pizzę i poszłam do siebie. 

Nadal byłam wkurzona. Trzasnęłam drzwiami, wyszłam na balkon i usiadłam na jednym leżaku. Po kwadransie z mojej potrawy nic nie zostało. Zawsze jak ktoś podnosił mi ciśnienie, zajadałam to. Wtedy organizm mój się uspakajał. Postanowiłam zejść do kuchni po coś do picia. Wzięłam pudełko i modląc się o to by nie spotkać mojego wroga nr one wyszłam z pokoju.
Szlak !!!
Siedzieli przed telewizorem. Obaj ! Po cichu weszłam do kuchni i nalałam szklankę wody.  Nie wiem jak to się stało, ale jak kładłam dzbanek z wodą na blat, on się nagle zsunął na ziemię i rozprysł się w drobny mak. Rozniósł się niesamowity huk. Próbowałam od razu pozbierać większe kawałki, ale przy szczęściu, które miałam skaleczyłam się na szkiełku. Dzięki Bogu piłkarze przybiegli szybko do mnie:
- Eu zostaw to i idź to obmyj !- powiedział nagle troskliwy Alexis.
- Spoko. Nic mi nie jest. Nie umrę. Może.- zauważyłam lekki uśmieszek na twarzy Chilijczyka, a Gerard zaczął zamiatać.
- Nie kłuć się ze mną tylko chodź.- pociągnął mnie za rękę i za chwilę znaleźliśmy się razem w łazience. Usiadłam na brzegu wanny, a on przede mną kucnął. Mój wróg obmywał mi ranę wodą utlenioną i jak zawsze mnie to boli, szczypie i nie wiadomo co jeszcze, to teraz nic nie czułam. Patrzyłam się na niego jak na obraz Picassa czy da Vinci. Opatrywał moją rękę jakby był zawodowym pielęgniarzem.. Każdy ruch był delikatny i stanowczy. Tak jak to w dzieciństwie robiła moja mama. Chyba zaczaił, że się na niego gapię:
- Nie patrz tak na mnie, bo mnie urzekniesz i nawet nie wejdę z ławki.
- Nie patrzę na Ciebie.
- Taaa jasne.- uśmiechnął się i zabandażował mi rękę.- No nie powiem. Masz więcej szczęścia niż rozumu. Dobrze, że od razu wyjęłaś sobie szkło.
- Dzięki wielkie.- uśmiechnęłam się do niego, on to odwzajemnił. Gdy wstawał woń jego perfum weszła do moich nozdrzy. Były tak niesamowicie piękne. On wyszedł z pomieszczenia, a ja nadal siedziałam oszołomiona tym co się przed chwilą wydarzyło.

*~*~*~*

Następne dwie godziny spędziliśmy osobno. To znaczy ja siedziałam u siebie i surfowałam po necie. O 19-stej mieliśmy stawić się na Camp Nou, więc o 18:30 postanowiliśmy wyjechać. Umówiliśmy się wszyscy, że pojedziemy tym razem autem Carlesa, który miał zatankowany samochód. O 18-stej poszłam do łazienki, aby się trochę ogarnąć.  Ubrałam się w kolorach dumy Katalonii. Ciemne jeansy, koszulka Barcy z nr 7, którą dostałam osobiście od samego właściciela tego numeru w klubie plus jeszcze szalik. W razie zimna ( środek maja, ale co tam) wzięłam również bluzę oczywiście również z logiem FCB. Gotowa zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie i włączyłam TV,  w którym leciał program sportowy. Nagle ktoś usiadł obok mnie, a jak się można domyślić była to osoba za którą nie przepadałam zbytnio. 
- Jak ręka?- zapytał. Nie powiem. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Troskliwy tatuś się znalazł?!
- W porządku. - uśmiechnęłam się. Po chwili Geri zasłonił nam całą plazmę.
- Ruszać te dupy z kanapy ! Jedziemy jeszcze po Davida, a Tarzan już czeka.- wyłączył pudło, a my wstaliśmy. Faktycznie. Puyi pilnował swojego samochodu stojąc obok. Pique po włożeniu torby do bagażnika zasiadł obok kapitana, a ja byłam skazana na 10 minutową jazdę na jednym siedzeniu z Alexisem. Podjechaliśmy pod dom Villi i dzięki Bogu wsiadł na "tyły" i atmosfera się trochę rozluźniła. Szybko dotarliśmy na miejsce. Całą drogę wpatrywałam się w osoby, które maszerowały z uśmiechami na twarzach w stronę Camp Nou. Nieśli oni flagi, którymi wymachiwali. Każdy miał na sobie coś związanego ze stołecznym klubem. Była to koszulka, czapka, szalik, a nie którzy tak jak ja mieli na sobie wszystko z logiem z tego cudownego klubu. Na parkingu wysiadłam i zauważyłam trenera Blaugrany:
- Witajcie !- zawołał.- Chłopaki do szatni ! Jesteście spóźnieni! A Ty Eu pójdziesz ze mną?
- Ale po co ?- spytałam zdziwiona, robiąc minę typu "wtf?"
- Zaraz zobaczysz. - uśmiechnął się. Poszłam razem z Tito. Weszliśmy do jednego z pomieszczeń na stadionie. Na krzesłach siedział starszy mężczyzna. Był mi on znany, ponieważ był to Sandro Rosell.
- Bardzo miło mi Ciebie w końcu poznać Eulalio.- podał mi rękę na przywitanie.
- Cała przyjemność po mojej stronie.- odpowiedziałam.
- Dużo o Tobie słyszałem i wiem, że jesteś wielką fanką naszego klubu. Chciałbym Ci zaproponować abyś została pełnoprawnym członkiem FC Barcelony. To znaczy z tym identyfikatorem - podał mi plakietkę, na której było moje zdjęcie oraz wszystkie dane.- będziesz mogła  bez problemu wchodzić na każdy mecz, na treningi i na różne imprezy sportowe oraz bezpośrednio do szatni piłkarzy lub na murawę.
-  Nie wiem co powiedzieć. - byłam naprawdę zaskoczona.- Dziękuję panu bardzo serdecznie
- Nie ma za co. To teraz chodźmy oglądnąć chłopaków na rozgrzewce.
- Oczywiście ! Nie ma problemu.- powiedział rozpromieniony prezes, a ja wraz z Tito udaliśmy się do szatni. 
- Chłopaki spokój ! - powiedział trener, a oni wszyscy się uspokoili. Była taka cisza, że słychać  było latającą muchę po pomieszczeniu.- Chciałbym wam kogoś przedstawić.- pokazał dłonią na mnie.
- No, ale my przecież bardzo dobrze znamy Eulalię.- skomentował Valdes.
- Tak wiem o tym, ale nie znacie jej jako- zrobił pauzę.- poznajcie pełnoprawnego członka klubu FC Barcelona.
- Świetna nowina!-  zawył kapitan.- to dopiero będziemy rozkojarzeni na treningach.
- Carles o co Ci chodzi ? Chcesz dostać w łeb?!- spytałam.
- Nie o nic. Nie nie chcę!!- krzyknął i podbiegł do mnie i mocno przytulił. - Witamy w Barcelonie 
!- nagle nie wiedząc kiedy znalazłam się w środku kółeczka, które stworzyli piłkarze dumy Katalonii. Kręcili się wokół mnie i wykrzykiwali moje imię. Dzięki Bogu do szatni wszedł Jordi Roura z informacją, że muszą już iść. Chłopaki zbierali się, a ja wykorzystując to, że są do mnie odwróceni tylną częścią ciała postanowiłam ich pokopać po tyłkach na szczęście. Większość z nich udawała i jęczała z bólu, ale nie mieli dużo czasu na jojczenie. W tym samym czasie co jak oni poszli na rozgrzewkę ja udałam się na trybuny. Przy wejściu po raz pierwszy użyłam swojego identyfikatora i ochroniarz bez problemu mnie wpuścił. Po chwili siedziałam obok prezesa oraz kontuzjowanego w tym czasie Thiago i niepowołanych do składu Afellaya i Bartry. Piłkarze się rozgrzewali,  a my cały czas zawzięcie dyskutowaliśmy na temat meczu, lecz nie tylko. 
- To jak Ty się poznałaś z Gerardem?- zapytał Thiago.
- W supermarkecie w dniu koncertu Shakiry w Polsce.
- Ale jaja.- powiedział Ibrahim.- A ja myślałem, że takie rzeczy się tylko w filmach dzieją..
- Tak... A ja całe myślałam, że przez całe życie będę wasze mecze oglądać jedynie w telewizorze.- chłopaki zaczęli się śmiać. 
Nigdy bym nie powiedziała, że Holender ma takie poczucie humoru. Zawsze taki cichy, spokojny z kamienną twarzą, a to co on wyprawiał na trybunach przechodziło ludzką potęgę. 
Wreszcie. 
Gwizdek.
Już w 3.minucie na listę strzelców po wspaniałym podaniu Xaviego wpisał się David. Następny gol wisiał na włosku i tak było. 14 minuta i już było 2: 0 dla nas. Zaraz po tej akcji swojej szansy nie zmarnował Tello. Po otrzymaniu piłki od Messiego, wykiwał dwóch obrońców i strzelił gola. Do szatni chłopaki schodzili uśmiechnięci i widać po nich było, że są zadowoleni z takiego wyniku. Kto by nie był?! 3:0 wygrywać po pierwszej połowie.  Druga połowa również była świetna w wykonaniu piłkarzy ze stolicy Katalonii i potwierdził to gol Andresa Iniesty w 52. minucie. Niestety piłkarzy z Malagi stać bylo tylko na gola kontaktowego w 56. minucie i autorem tego gola był Pedro Morales. Alexis wszedł na boisko i pokazał, że jest na serio dobry. Nie udało mu się nic ustrzelić, ale i tak grał świetnie.
Koniec.
Mecz się zakończył. 
Po meczu poszliśmy z chłopakami do szatni, aby pogratulować świetnego meczu. Jak weszliśmy do pomieszczenia do naszych uszu od razu doszedł dźwięk triumfu. Piłkarze krzyczeli, przekrzykiwali się nawzajem. Zauważyłam, że na krzesełku przed swoją szafką siedzi Alexis, który nie dawał żadnych oznak, że cieszy się z wygranej:
- Miałaś rację.- odezwał się pierwszy. Zdziwiło mnie to. Myślałam, że mnie nie widzi.
- To znaczy?
- Jestem do niczego.
- Przecież ja nic takiego nie powiedziałam.
- Nie powiedziałaś dosłownie.- popatrzył mi w oczy.- Powiedziałaś, że jestem słaby, a to jest to samo.
- Alexis przestań. Chciałam Ci tylko zrobić na złość. To nie jest prawda.- przykucnęłam przed nim i dotknęłam jego kolana.
- Tak, ale zrobiłam mi tym przykrość. 
- Tak wiem. Przepraszam, ale i tak udowodniłeś dzisiaj, że jesteś świetnym piłkarzem. 
- Co Ty powiedziałaś ? Mogłabyś powtórzyć, bo chyba źle zrozumiałem.- mimo grymasu uśmiechnął się słodko, na co odpowiedziałam mu tym samym. Niestety z tego zaczarowania wyrwał mnie głos Davida:
- I jak się podobał mecz?
- Niesamowity ! A twój gol jeszcze cudowniejszy !
- A dziękuję, dziękuję. Przepraszam Cię, ale pójdę tylko pod prysznic.
- Tak jasne.- i nagle w szatni zostałam sama. Wykorzystując to podeszłam do lustra i poprawiłam kucyka. Po paru minutach pierwsi piłkarze zaczęli wychodzić:
-Nie wiem jak Ci dziękować.- powiedział Tello, który miał na sobie jedynie ręcznik przepasany na biodrach.
- Cris nie ma za co, naprawdę. 
- Jest Eu, jest. To co mogę dla Ciebie zrobić?
- Wiesz, co. Są dwie sprawy. Pierwsze to obiecaj mi coś.
- Wszystko co chcesz.
- Nigdy nie odbije Ci palma w głowie z powodu tego, że jesteś młody, ładny, grasz dla FC Barcelona i jesteś świetnym piłkarzem.
- Masz to jak w banku!- uśmiechnął się. - A to drugie?
- Ubierz się. 
Wyszłam z szatni, aby chłopaki mogli się przebrać. Wiem, że oni nie mieli by skrupułów, ale ja za to bym miała koszmary nocne. Chociaż .. nie wiem czy były by to koszmary..
Siedziałam na schodach, gdy nagle z szatni wyszli moi przyjaciele:
- Idziemy już?- spytałam.
- Tak już tylko weźmiemy torby.- odpowiedział Gerard.
- OK.- nagle do mojej stopy przyturlała się piłka, którą grali zawodnicy na meczu. Bez namysłu podrzuciłam ją sobie na szpicy trampka i wylądowała w mojej ręce.
- No Eu jak Ty świetnie sobie  radzisz z piłką!- skomentował Messi.
- To chyba twoje.- podałam mu zgubę.
- Ty ćwiczyłaś kiedyś grę w nogę? 

- Jak byłam w podstawówce, gimnazjum i początki liceum.
- Szkoda, że się zmarnował taki talent.
- Leo proszę Cię. Nie wymyślaj.- ten się uśmiechnął, pożegnał i poszedł.
- My jesteśmy gotowi, a Ty?- zapytał Pique.
- Ja tym bardziej.- wyszliśmy szczęśliwi z wygranej. Idąc do auta nie wiem co się stało, ale całą drogę z nim rozmawiałam ! Tak z nim! Z Alexisem.. Byłam pozytywnie zaskoczona tym co się dzieje. Czyżby lody zostały przełamane? To nie możliwe. A może jednak ?
Odwieźliśmy Davida pod dom:
- No to do jutra!- powiedział.
- Dobrej nocy !- krzyknęłam za nim, a on się uśmiechnął i  pomachał.
Ruszyliśmy i po niespełna 5 minutach byliśmy  w domu. 
- Jestem padnięta.- powiedziałam i usiadłam na krześle w kuchni ze szklanką wody.
- My też.- podsumował Pique.
- Idę do siebie.-wstałam- pa chłopaki!
-Pa.- odpowiedział napastnik.
Momentalnie przebrałam się w moją piżamę składającą się z białej bokserki i krótkich spodenek i położyłam się do łóżka. Po kilku minutach odpłynęłam do mojej cudownej krainy, gdzie wszystko jest piękne i kolorowe.


*~*~*~*~*

Na początek sprostowanie. Tak wiem, że w tym meczu na listę strzelców nie wpisał się Tello, ale musiałam go umieścić i zamieniłam tylko Montoyę na Cristiana. Mam nadzieję, że nie będziecie złe :D.
A po drugie. To, że znalazł tam się Ibrahim to po prostu moja czysta głupota :D Więc.. Sorka.xd
Eh.. Dodaję teraz rozdziała i nie będę pisała na pewno przez najbliższy tydzień, bo mnie nie będzie. 
Cóż jeszcze. 
A tak.
ZAPRASZAM !! http://marc-y-marc.blogspot.com/
I RÓWNIEŻ NA http://cesar-azpiulicueta-story.blogspot.com/

*~*~*

Muszę to napisać. 
Tak strasznie mi przykro. Tak strasznie mi jest żal Tito. Jak tylko sobie przypomnę, zobaczę zdjęcie. Od razu płaczę. Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego ...
Lecz wierzę. Wierzę w to, że WYJDZIE Z TEGO I WRÓCI ! WRÓCI NA ŁAWKĘ I RAZEM Z NIM BĘDZIEMY ZDOBYWAĆ PUCHARY !!!
Anims Tito !!! 











Będziesz jeszcze podnosił nie jeden taki puchar !!!



piątek, 12 lipca 2013

7. No nie jak dzieci!

Z zamyśleń wyrwał mnie cień, który należał do Gerarda:
- Śpisz?!
- Nie, ale jeszcze chwila i bym zasnęła. Co wy tyle robicie w tej szatni?!- spytałam równocześnie wstając z ławki.
- No wiesz. Żeby tak wyglądać to potrzeba czasu.- skomentował Villa. 
- Oj wiesz, że rano też niczego sobie nie byłeś.- Carles jak to usłyszał dostał mini "zawału serca".
- Że co ?!- zapytał zaskoczony. 
- No co. Rano nawet wyglądał lepiej, bo był bez koszulki.
- Gerard o czym ona pieprzy?!
- No, bo.. David dzisiaj spał u nas i usnął u Lali w pokoju.
- No popatrzcie. A mi nie pozwoliła na siebie patrzeć jak była w ręczniku.- ruszyliśmy w stronę domu.
- Jakim ręczniku?- teraz dopytywał napastnik.
- Nie ważne.- poklepałam go po plecach.
Szliśmy ulicą prowadzącą do domu. Piłkarze byli identycznie ubrani, nawet okulary przeciwsłoneczne mieli podobne. Na ramionach wisiały im torby, ale nie wiedziałam skąd wyczasnął ją Dave.:
- Skąd Ty masz tą torbę?
- Jak przyjechaliśmy na trening to Victor mi ją dał. Powiedział, że Patricia przywiozła.
- No popatrz jednak Ty masz dobrą żonę.
-Taa.. - zawiesił się na chwilę, po czym skomentował.- Wspaniałą.
Szliśmy chwilę w ciszy, ale chłopaki zaczęli coś tam gadać. Szłam pomiędzy El Guaje, a Gerardem. Wtedy uświadomiłam sobie, że przecież oni pojechali autem na trening to gdzie on teraz do cholery jest ?!
- Ej gdzie jest samochód?!- zapytałam.
- Brakło paliwa.- odpowiedział tarzan.
- Mądrzy jesteście.- Nagle musiałam się zatrzymać, ponieważ zaczęła mnie bardzo boleć noga, którą miałam już kilka razy skręconą. Piłkarze poszli dalej, lecz po parunastu metrach się zatrzymali i usłyszałam głos Davida:
- E. Chłopaki! Stop! Gdzie jest Eu?!- spytał i odwrócił się w tył. Podał swoją torbę treningową najmłodszemu i podbiegł do mnie.- Co się dzieje Księżniczko?
- Noga mnie bardzo boli.
- Ale dlaczego Cię boli?
- Nie wiem. Po prostu czasami tak mam. Za chwilę mi przejdzie.- nagle kucnął przede mną tyłem.- Co Ty robisz?  
- No wsiadaj. Bo długo nie będę  tak kucał, bo to nie te lata.- jak kazał tak zrobiłam.  Moje uda obejmował jego brzuch, a ręce zawiesiłam na jego szyi. On złapał mnie dłońmi za uda i tak poszliśmy w stronę chłopaków.
- Co się stało.?- zapytał Geri.
- Noga mnie boli.
- A. To ok.- ruszyliśmy.
- Normalnie życie jak w Barcelonie!- zawołałam po czy zaczęliśmy się śmiać.
- No ba! W końcu jesteśmy tu ..- zaczął Carles, a na naszą odpowiedź nie musiał długo czekać.
-MY!- krzyknęliśmy równocześnie.
- Tak my. Oj chłopaki kocham was!!
- No jasne! My Ciebie też!- odpowiedział kapitan Blaugrany.
Nie mogłam się powstrzymać żeby nie dać buziaka Davidowi w szyję. Wykorzystując to, że chłopaki zapatrzyli się na długowłosą brunetkę z długimi nogami i spódniczką, która ledwo przykrywała jej dolną część ciała. A o bluzce to lepiej nie mówić. Cmokłam go w szyję. Przekręcił twarz w moją stronę :
- Księżniczko. Co to było?
- Co było? Co było?- pytali obrońcy.
- Nic. O co wam chodzi?- mrugnęłam do Davida okiem. Szliśmy jeszcze chwilę i Gerard się zatrzymał przed cukiernią.
- Ej! Chodźmy na ciacho!
- No możemy.- odpowiedział Dave, który poszed w ślad za przyjaciółmi.
- A może byś mnie już postawił na ziemi?
- Po co. Przecież Cię noga boli.- Nie mogłam mu się sprzeciwić.
Weszliśmy do środka. Nie była ona duża. Było parę stolików przy których już ktoś siedział. Usiedliśmy w wyznaczonym przez Carlesa miejscu. Ludzie patrzyli się na nas, ale ku mojemu zdziwieniu nikt nie przychodził po autografy czy zdjęcia. Pewnie dla nich widok piłkarzy z najlepszej drużyny na świecie nie robi wrażenia. Podeszła do nas młoda dziewczyna. Długie rozpuszczone włosy, biały top i czarna mini.
- Dzień dobry. Co podać?- zapytała.
- Ja poproszę dwa ptysie i expresso.- odpowiedział Geri.
- A ja ptysia, lodowy pucharek i expresso.- zamówił Tarzan.
- A dla państwa?- zwróciła się do mnie i Davida.
- Ja poproszę taki sam zestaw jak poprzedni pan.- uśmiechnął się do kelnerki El Guaje.
- A pani czego sobie życzy?
- To niech będzie ten deser owocowy.
- Oczywiście.- uśmiechnęła się do chłopaków i poszła.
- Gdzie wy to wszystko zmieścicie ?!- spytałam zszokowana.
- Ty jeszcze nie znasz naszych żołądków.- skomentował Puyol.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się i zaczęłam się rozglądać po wnętrzu. No tak. Nie dziwię się, żę ludzie nie wpadają w szał tutaj, jak na ścianie jest zdjęcie całej drużyny  z autografami. Na następnej są zdjęcia pojedyńczych piłkarzy z pracownikami. Nawet znalazłam zdjęcie Pique i Puyola z jakąś młodą kelnereczką. Po chwili przyniosła nam nasze zamówienia. Ciastka wyglądały niesamowicie, ale mój deser jeszcze lepiej !
- Daj spróbować.- powiedział David.
- OK, ale Ty dajesz mi trochę ptysia.- on nałożył na swoją łyżeczkę kremu, a ja na swoją drochę owoców.
- Pyszności.- odpowiedziałam.
- No twoje też niczego sobie.
- Daj spróbować.!- Carles do mnie. A pomyślałam sobie : "no nie jak dzieci !! "
- Za kawałek twojego deseru.- nie był zbtnio zadowolony, ale jedak się zgodził.
- No całkiem dobre.- skomentował.
- To ja też chcę!- zawołał Geri.
- No nie!
Zaczęli się wkońcu zajadać własnymi deserami, a nie moje zeżrą. Po dziesięciu minutach żadnemu nei zostało nic w pucharkach ani na talerzu. Ostatniego kęsa ukradłam mojemu wierzowcowi z talerza:
-Ej ! To moje!- zaczął swoje pretensje Pique.
- Ale to jest takie dobreee...- zrobiłam rozmażone oczy.
- No to Ci wezmę do domu. Chcesz?
- Jak mogę.- zrobiłam oczy Kotka ze Shreka. Gerard ruchem ręki przywołał kelnerkę do stolika:
- Czy mógłbym prosić panią o pięć ptysi na wynos?
- Oczywiście. Coś jeszcze?
- Rachunek. - dziewczyna  zerknęła ukradkiem na Davida, ale ten całkowicie był zapatrzony  w swoją pustą filiżankę.
Dziewczyna przyniosła rachunek i zamówione ciastka. Gerard wyciągnął z torby swój skórzany portfel, który dostał ode mnie na 25 urodziny. Z cukierni do domu było bardzo blisko dlatego po 5 minutach staliśmy przed wejściem.
- Nie wejdziesz?- spytałam Davida.
- Nie. Pójdę do domu, zobaczymy się wieczorkiem.
- No dobra.- pocałował mnie w policzek i zakładając torbę na ramię pobiegł przed siebie.
*********
Wchodząc do domu zauważyłam Alexisa siedzącego przed telewizorem. Gdy panele zazgrzypiały odwrócił się, popatrzył na mnnie i z powrotem powrócił do oglądania. Gerarda nigdzie nie było. " Gdzie go wcięło?!" Spytałam sama siebie. Podeszłam do ekspresu i postanowiłam zrobić sobie Latte. Podstawiłam szklankę i nagle ktoś złapał mnie w talii:
- Matko Boska!- odwróciłam się wystraszona.
- Przepraszam. Nie chciałem Cię wystraszyć.- powiedział zszkowany napastnik.
- Co Ty chcesz?
- Chciałem Cię prosić abyś zrobiła mi kawę.
- Dobra zrobię. Jaką chcesz? 
- Taką jak Ty.- uśmiechnął się i poszedł do salonu. Co to miało być? On zwariował?! Zrobiłam mu kawę, lecz nie miałam zamiaru jej zanosić. Wzięłam swoją i poszłam do siebie. Była 14.30. Do meczu jeszcze dużo czasu. Weszłam na skype i dzięki Bogu była również jedna z moich przyjaciółek. Bez wahania od razu przycisnęłam zieloną słuchawkę:
- Hej kochana ! Co u Ciebie?- zapytałam.
- Hej ! U mnie normalka. To Ty mów co u Ciebie !- zaczęłam jej wszystko opowiadać od tego jak  poznałam Błażeja do treningu. Oczywiście pominęłam kwestię pocałunku, bo nie chciałam słuchać kazania.
- Poczekaj, bo ktoś puka.- przerwałam Oldze. Otworzyłam. Gerard. No tak mogłam się spodziewać.
- Chodź na chwilę na dół. Dobra?
- Tak juz idę.- podeszłam do komputera, pożegnałam się i jak prosił poszłam do kuchnii. Przy blacie kuchennym stał mój przyjaciel z naprawdę poważną miną:
- Co się stało? Masz minę jakby ktoś umarł.- spytałam.
- Bo zaraz ktoś umrze.
- Co ? O czym Ty mówisz?- wystraszyłam się.
- Ty wiesz jaki ja jestem głodny ! - myślałam, że go zamorduję. Podeszłam do niego i walnęłam go w brzuch, a ten udawał, że się zwija z bólu.- Za co to ?
- Za te głupoty ! Oduczysz się mnie straszyć!
- No ok.- chwila ciszy. Zdjął jakąś ulotkę z lodówki- to co zamawiamy? Ja biorę dużą hawajską. A Ty ?
- Ja też chcę dużą hawajską!- odezwał się głos z salonu, który należał do chilijczyka.
- A Ty ? - zapytał mnie Geri. Wyrwałam mu ulotkę z ręki. Wyboru nie było dużego.
- To ja też tą hawajską, ale małą! Jak nie zjem to po mnie zjesz.
- Jak zawsze.- obrońca wystukał w swoim telefonie numer i zadzwonił. Postanowiłam pójść do salonu pooglądać telewizję. Usiadłam w bezpiecznej odległości od mojego wroga numer jeden. Przez chwilę oglądałam jakiś głupi serial, ale że pilot leżał między nami postanowiłam po niego sięgnąć. Przełączyłam. Byłam pewna, że zacznie się na mnie drzeć czy coś w tym stylu, a on nawet słowem się nie odezwał. Bezsensownie przełączałam po kanałach, ale nie znalazłam nic ciekawego.
- Na jakim kanale jest muzyka?- spytałam.
- 55.
- Dzięki.- odpowiedziałam i wcisnęłam dwie piątki na pilocie.
Od razu do moich uszu doszła cudowna melodia. Jedna z moich ulubionych piosenek. "Sex on fire" Kings of Leon. Pod nosem nuciłam sobie jak zawsze przy niej. Popatrzyłam ukradkiem na Alexisa i zobaczyłam, że też sobie ją nuci. W duchu zaczęłam się śmiać, że znamy takie same piosenki. Piosenka się skończyła, ale po niej leciała kolejna cudowna piosenka "How you remind Me" Nickelback. Na pewno każdy chodź raz słyszał tą piosenkę, a szeroki ( tak nazwałam Alexisa) na 100 %. Tak jak ja podśpiewywał ją sobie. Wyglądało to trochę dziwnie, no ale .. Takie życie. Skończyła się fajna muzyka. Przełączyłam na inny kanał, gdy między nami usiadł Geri:
- Pizza będzie za 20 minut.- zakomunikował.
- OK.- odpowiedzieliśmy równo. Popatrzyliśmy sie na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Czekając na dostawcę oglądaliśmy tzw. " Weekend z FC Barceloną", czyli program, w którym przez godzinę mówili jedynie o drużynie i  o piłkarzach dumy Katalonii. Jak mój przyjaciel powiedział pizza "przyjechała" po 20 minutach.
-Pizza!- zerwał się z łóżka Geri.
- Geri... Mogę iść otworzyć?- zrobiłam oczy ze Shreka.
- No idź.- podał mi 50 euro. Dzwonek do drzwi. Otwarłam: 
-Dzień dobry.- przywitał mnie młody Hiszpan. - Zamawiała pani 2 duże i jedną małą hawajską?
- Tak. To zamówienie należy do mnie.- posłałam mu słodki uśmiech. Nie powiem, przystojny był. Czarne włosy postawione na  żelu, czarne brwi, długie rzęsy. Jego cerę podkreślała biała bokserka i pomarańczowe spodenki . Jednym słowem mówiąc: Ciacho! Chłopak podał mi trzy pudełka. - Ile się należy?
- 38 euro. - podałam mu banknot i nagle poczułam jak czyjaś dłoń wędruje po mojej talii...

*********
Witam !
A jednak powróciłam .. Tak . Postanowiłam.. 
Jakoś jestem tu krótko, ale przywiązałam się do tego bloga..
Na początku chciałabym podziękować wam ! Okazało się, że jednak jesteście i czytacie. Miałabym do was ogromną prośbę. Jeśli czytajcie to komentujcie. To bardziej motywuje !! :D
Miałam coś jeszcze ..
Jedno.. 
Wiem, że każdy o tym wie itd., ale chciałabym wkleić kilka zdjęć, gifów, związanych z Davidem Villą.. Bo to wszystko dzięki niemu. To, że zakochałam się w futbolu od nowa. To, że stał się moim idolem i pozostanie nim na zawsze. I najważniejsze to, to że jakaś nie wiadomo siła sprawiła, że jedna z najważniejszych osób w moim  życiu urodziła się w ten sam dzień co on.. Po prostu nie będę się długo rozpisywać po prostu powiem : Kocham Cię David !!! Gdziekolwiek będziesz zawsze z Tobą będę !! <33
Nawet siódmy rozdział dodaję !! Czy to nie jest dziwne ?! :D <3






Bo to on był moją pierwszą wielką miłością <33



niedziela, 7 lipca 2013

INFORMACJA.

Hola wszystkim ! 
Chociaż nie wiem ile was tu jest. Raczej nie wiele :)
Mam informację. W związku z tym, że jest was tak nie wiele doszłam do wniosku, że ZAWIESZAM bloga. Oczywiście może kiedyś przyjdę z nowym rozdziałem . Może :D. Po prostu wiem, że mój blog prezentuje się bardzo cienko na tle innych. Na przykład blogi Merche czy kogokolwiek innego :).
Dlatego zawieszam. Więc do zobaczenia za jakiś czas ! ;)

czwartek, 4 lipca 2013

6. Taka ma natura.

Nagle do pokoju wleciał Geri:
- Ludzie już 10:20. Wstawać! Wstawać!- krzyczał od drzwi.- Upss.. Wydaje mi się, że w czymś przeszkodziłem.
- No coś Ty! My tylko się tak ... ee... wygłupiamy!- uratował mnie od pogrążenia przed przyjacielem.
- Ta.. Sorry, ale wyglądało mi to na.. no wiecie na co..
- My?!- powiedzieliśmy równocześnie.- No coś Ty!
- Dobra. Nie wnikam. Dave 5 minut i masz być gotowy ! Śniadanie na stole.- zakomunikował i wyszedł, zostawiając nas dalej w osłupieniu.
- Matko. Myślałam, że wpadniemy.- powiedziałam nadal lekko z drgającym głosem.
- Może to powtórzymy?
- Może.. ale nie teraz, bo macie trening, a jest mecz. Ważny!
- Ale Ty jesteś!- cmoknął mnie w czoło.
- Chodź już, bo się spóźnicie i będzie na mnie.- wstaliśmy z łóżka i po chwili poczułam jak łapie
mnie za rękę i przyciąga do ściany. Znowu to on miał władzę. Przybliż do mnie swoją twarz i po raz kolejny mu się poddałam. Po kilku sekundach niestety musiałam się od niego uwolnić, bo brakowało mi tchu. Bez słowa wyszłam z pokoju i poszłam w stronę kuchni, z której dochodziły wspaniałe zapachy. Tak jak myślałam. Gerard siedział przy stole i zajadał się jajecznicą:
- Smacznego !- powiedziałam.
- Dzzzieekii.- odpowiedział mi z pełną buzią pożywienia. Po chwili dodał.- Eu. Czy Ciebie  i Davida coś łączy?
- Co ?!- wyplułam całą zawartość wody na podłogę- My razem ?! Proszę Cię. Ale masz pomysły. - przysiadłam się do niego i napełniłam miskę mlekiem i płatkami.
- No, ale to dzisiaj..
- Tylko się wygłupialiśmy.
 ******
Wchodziłem do łazienki, ciągle myśląc o tym co stało się przed chwilą.  Czułem sie jak we śnie, ale to była rzeczywistość. Zimne krople wody orzeźwiły moje myśli. Świat dla mnie się zatrzymał...
******
Jakoś udało mi się wywinąć od głupich pytań przyjaciela o to co widział u mnie w pokoju. Nagle do kuchni wszedł David:
- Dzięki stary za ciuchy.- powiedział do Gerarda i przysiadł się do nas.
- Nie ma sprawy. Jedz szybko, bo za 5 minut musimy wyjechać żeby zdążyć.
- A Sanchez wrócił na noc?- spytał napastnik.
- Tak.  A to on jeszcze nie wstał ?!- spytał zdziwiony obrońca z miną tego typu co obok.
- Byłam u niego. To znaczy w twoim pokoju, ale on tam był i jak wychodziłam to on poszedł dalej spać.
-  Matko to trzeba go obudzić !- wstał od stołu i poszedł.
Zostaliśmy sami. Ja i on..:
- A twoja żona nie będzie się martwić, że nie ma Cię w domu na noc?!
- Ona?! Martwić ?! O mnie?!- zaczął  się śmiać.- Ją od dawna to nie interesuje. Dla mnie teraz liczy się ktoś inny.. -David chciał coś jeszcze dodać, ale przeszkodził mu w tym wpadający na zabicie do kuchni, nie  kto inny jak Alexis. Podkoszulek i spodenki trzymał w ręce, więc był w samych bokserkach. Nie powiem jak na kogoś kogo nienawidzę dech mi w piersiach zaparło.
- A Ty nie mogłaś mnie obudzić?-spytał.
- A co ja twój prywatny budzik?!
- Ymm..- zamyślił się.- Kusząca propozycja.
- Odwal się ode mnie. I jak zawsze wszystko musi się kręcić wokół Ciebie!
- O co Ci chodzi ?!
- O to, że przez Ciebie chłopaki się spóźnią.
- Nie moja wina, że zabalowałem wczoraj.
- Akurat twoja.
- Matko co ona taka agresywna okres jej się zbliża czy jak ?!- nie wytrzymałam i wyszłam stamtąd.
Poszłam od razu do łazienki. Wzięłam gorącą, relaksującą kąpiel. Chłopaki mieli trening do 13, więc pomyślałam, że się tam przejdę i wrócę z nimi. Na spokojnie o 12 wyszłam z domu. Miałam na sobie granatowe shorty, biały top. Na głowie związałam sobie bandanę tego samego koloru co spodenki. Jeszcze tylko vansy, okulary i już maszerowałam jedną z ulic Barcelony. Grzało niemiłosiernie. Postanowiłam, że jednak wezmę taksówkę, bo to jest 5 km, a przy taki upale to bym się wykończyła. Po 10 minutach byłam na miejscu. W Ciutat Esportiva Joan Gamper.

Nie zastanawiając się dłużej poszłam w stronę wejścia. Miałam lekkie kłopoty z dostaniem się do moich przyjaciół, lecz ochroniarz był na tyle miły, że powiedział:
- Ja pójdę tam z panią i jak piłkarze poświadczą, że panią znają to panią wpuszczę.- nie wiem czy on miał jakiś problem, ponieważ cały czas powtarzał: "pani, panią" itd. A ja przecież nie jestem taka stara !
Po chwili weszliśmy już na jedno z boisk, na których piłkarze wykonywali podstawowe ćwiczenia.
- Eulalia !- zawołał i podszedł do nas trener.

- Witam trenerze. Ta pani mówi, że jest przyjaciółką Gerarda. Może to pan poświadczyć?- zapytał ochroniarz.
- No oczywiście ! I nie tylko jego! Na przyszłość proszę ją wpuszczać bez problemu. Zrozumiano?
- Tak proszę pana.- odwrócił się na pięcie i poszedł.
- Co Ty tutaj robisz?- zapytał Tito.
- Przyszłam popatrzeć jak chłopacy się trzymają.-zaczęłam się śmiać, jak zobaczyłam jak Pedro coś
zawzięcie opowiada Pique, który żeby chodź trochę zrozumieć musiał się dużooo pochylić. Nagle napastnik wybuchł niepohamowanym śmiechem, a Geri razem z nim.
- Chłopaki do roboty, a nie jakieś śmiechy ! Po meczu będziecie mogli się śmiać jak wygracie!- wykrzyczał trener.
- No stres trenerze. No stres. Wdech, wydech. Wdech, wydech. - powiedział gigant.
- Gerard daj  mi spokój i wracaj do ćwiczeń.- ten tylko spuścił głowę i poszedł do Pedro.
- Wreszcie.- dodał Tito.- Bardzo wczoraj zabalowaliście?
- No wie trener.. Troszeczkę.- zaczęliśmy się śmiać i dopiero teraz cała reszta oprócz Pique, który mnie już widział, zauważyli moją obecność.
- Chodź ze mną.- poszłam za nim i już po chwili stałam w środku koła zrobionego przez chłopaków.- Słuchajcie. Poproszę ciszę!- lecz jego podopieczni nie mieli w planach się uspokoić.- Może Ty ich doprowadzisz do porządku.- zaproponował mi Tito.
- Eee! Uspokójcie się do cholery ! - wydarłam się na całe gardło, lecz poskutkowało nagle była cisza jak makiem zasiał.
- Jak Ty to zrobiłaś?- zapytał zdziwiony.
- Lata praktyki.- w końcu jestem prawie góralką. Głos mam nie do zdarcia.
- Zrobimy tak. Trening macie już długo, więc pół godziny gry i pod prysznice!
- Dzięki trenerze.- powiedział w imieniu całej drużyny kapitan.
- No, więc. Dlatego, że mamy specjalnego gościa to ona wybierze drużyny.
- Że ja ?!- spytałam.
- No tak. -uśmiechnął się.- Jordi podaj znaczniki.- Wybieraj.
- No to niech będzie tak. Valdes prawa bramka, Pinto lewa. Przynajmniej was mam z głowy.- mogłam tego nie mówić na głos, bo Victor do mnie podszedł i zepsuł mi całą fryzurę.- Do tego co śmie niszczyć moją fryzurę dołącza: Leo, Carles, David, Gerard, Pedro, Xavi. Cesc, Dani i Andres. - chłopaki zaczęli przybijać piątki, wzięli pomarańczowe znaczniki i zaczęli się ustawiać.
- Naprawdę dziękuję.- usłyszałam kogoś za sobą, odwróciłam się.
- O co Ci chodzi panie Sanchez?
- O drużynę.
- Co masz do swojej drużyny?
- Nic.
- To o co Ci chodzi ?
- Dlaczego nie dałaś mnie do tamtej drużyny ?- pokazał palcem na prawą stronę boiska.
- Bo nie jesteś tak dobry jak oni. Jeszcze dziecko dużo wody w Besós upłynie jak będziesz taki jak oni.
- Przesadzasz ostatnio.
- Ostatnio? Przypominam, że znamy się od wczoraj.- nie czekałam na odpowiedź tylko poszłam do trenera dumy Katalonii. Pomyślałam, że jak przeginam, no to przegnę jeszcze bardziej. - Trenerze, a jaka jedenastka dzisiaj wychodzi?
- Mam w planach: Valdes,  Dani, Pique, Carles, Jordi, Fabregas, Xavi Iniesta, Messi, Villa i Sanchez.
- A może zamiast Sancheza niech wyjdzie Tello? Niech trener sam spojrzy. To co on robi z przeciwnikami to jest niesamowite.
- No masz rację, ale to Alexis dużo lepiej dogaduje się z Leo.
- No też racja, ale za to Cristian ma już siedem bramek na koncie, a Alexis tylko cztery.
- No fakt. Tu dałaś mi do myślenia. Muszę porozmawiać z Jordim. Zaczekasz tutaj?
- Ależ oczywiście !- odpowiedziałam zadowolona z siebie. Chłopcy grali od 20 minut. Wynik był na korzyść drużyny, w której znajdowało się najwięcej moich przyjaciół. 2:0. Wiadomo.
- Chłopaki kończymy !- zawołał Vilanova. Piłkarze ustawili się w kółeczku- Słuchajcie. Przedstawię wam podstawową jedenastkę na wieczorny mecz. W bramce : Valdes. Obrona: Alba, Puyol, Pique i Alves. Pomoc: Iniesta, Xavi, Fabregas. Atak: Lewe skrzydło: Villa, środek: Messi, prawa strona: Tello.
- A co ze mną?!- spytał zdziwiony Chilijczyk.
- Jeszcze nie skończyłem, są rezerwowi.
- Ale ja zawsze wychodziłem w pierwszym składzie.
- Alexis uspokój się. Będziesz pierwszym, który wyjdzie na boisko.- wtrącił trener.
- Zajebiście.- skomentował to wszystko były piłkarz Udinese, nie zwracając uwagi potrącił  mnie w drodze do szatni.
- Uważał byś trochę!- krzyknęłam za nim, lecz się nie zatrzymał.
- Nie przejmuj się. On tak zawsze, gdy coś nie pójdzie po jego myśli. - powiedział Geri, który zjawił się koło mnie z Carlesem i Davidem.
- Po meczu sobie jakąś znajdzie i będzie jak nowo narodzony- skomentował kapitan.
-  Chodźcie już, bo głodna jestem.- ruszyliśmy w stronę szatni. Nagle stanął przede mną Tello.
- Dzięki Eu za to, że stanęłaś za mną u trenera.
- Nie ma za co. Po prostu widzę jak ciężko pracujesz i wiem, że nie zmarnujesz takiej szansy.
-  No jasne, że nie. Dzięki jeszcze raz.- pocałował mnie w policzek i uśmiechnięty od ucha do ucha pobiegł do szatni.
- No, no ! Gratuluję ! Nowy romansik nam kwitnie !- wtrącił się ten, którego teraz najmniej chciałam widzieć, czyli zarozumiały pan S.
- Odwal się , dobrze?
- Nie wiem nadal jak mogłaś mi to zrobić.
- O co Ci chodzi ?
- O to, że nie wiem jak przekupiłaś trenera żebym tylko dzisiaj nie zagrał w podstawowym składzie.
- Ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz?! Ja Tito tylko zaproponowałam żeby wziął Crisa pod uwagę, bo dobrze sobie radzi na boisku i porozumiewa się z chłopakami.
- A co, że niby ja nie umiem grać?!
- Ja tego nie powiedziałam .- chłopaki zaczęli się śmiać, a Alexis o mało co nie wyleciał ze złości w kosmos.
- Jak mogłaś mi to zrobić?!
- Taka ma natura.- rozłożyłam ręce, a ten udał się do  szatni.
- To my pójdziemy się umyć i przebrać i zaraz będziemy,
- Ok. - chłopaki poszli w ślady innych i weszli do pomieszczenia, a ja usiadłam na ławce przed wejściem. Po 10 minutach wyszli pierwsi piłkarze m.in. Pinto, Alves i Cuenca.
- Do wieczorka Eu !- zawołał Jose.
- Do wieczorka chłopaki !- pożegnaliśmy się.
Usiadłam z powrotem na ławce. Po chwili poczułam wibracje w kieszeni spodenek. Dostałam sms-a od mamy.
" Cześć. Jak tam pierwsza noc? Co dzisiaj robisz?"
Postanowiłam odpisać, ponieważ wiedziałam, że moich współtowarzyszy.
" Hej. U mnie bardzo dobrze. Chłopaki właśnie skończyli trening i czekam na nich. Teraz pójdziemy do domu, a wieczorem na mecz. O 20:45 włączać mecz!"
Wysłano.
Matko ile można się myć?! Minęło już 15 minut. Z nudów położyłam się na ławce i zaczęłam się opalać w ubraniach. Słońce niesamowicie grzało. Myślałam o tym co stało się rano. O pocałunku. David zachowywał się normalnie. Tak jakby nic się nie stało. A  może dla niego to nic nie znaczyło? Tak tylko, że teraz muszę sobie zadać pytanie czy dla mnie to coś znaczyło? No własnie, to jest pytanie ...

___________________
Mam kilka newsów :D 
Po pierwsze miałabym do was prośbę. Chciałabym, aby każdy kto to czyta zostawiał po sobie komentarz. Bardzo mi na tym zależy.  :)
Po drugie muszę się pochwalić, że dostałam się do mojego wymarzonego liceum i teraz tylko trzymać kciuki żeby się udało Merche przepisać :D 
Po trzecie . Związane jest to z Merche. Tak dużo Tello tylko ze względu na nią :D.
A po czwarte: nasza biedna Hiszpania ;'-(
Ale przynajmniej wiadomo, że Brazylia nie będzie Mistrzem Świata jak to wnioskują przez przesądy :D 
Wspomnienia z PK: