- A wy nie macie tu innej szatni ?- spytałam, widząc że chłopaki prowadzą mnie do swojej szatni.
- NO jest dla gości, ale jest zamknięta.- odpowiedział Villa.- Po co Ci inna szatnia?
- No chyba z wami pod prysznic nie pójdę.
- A no.. A czemu nie ?- chłopaki zaczęli się śmiać.- Szkoda.
- Tak.. Bardzo śmieszne. No to nic wezmę prysznic w domu.
- Jak chcesz.- odpowiedział Geri, i weszliśmy do szatni.
- Jesteśmy pierwsi?- zapytałam.
- No coś Ty. Poczekaj chwilę.- skomentował David.- Cześć chłopaki ! - wydarł się na całe gardło.
- Hee..eej !- powiedział Valdes, który wystawił głowę przez drzwi z łazienki.
- Cześć.- przywitaliśmy się.
- Co wy tam robicie?- spytał widząc, że za nim wyłania się twarz: Leo, Fabsa, Xaviego i Pedro.
- No .. yyy.. My właśnie.- nadal jąkał się Victor, a chłopaki nie mogli powstrzymać śmiechu.
- Oglądają coś.- odpowiedział el Guaje za nich, a chłopaki lekko się speszyli i zaczęli patrzeć w podłogę.
- Aha.- zaczęłam się śmiać, bo tylko tak mogłam to skomentować.
Po dziesięciu minutach byliśmy gotowi tzn. ja i David, i postanowiliśmy pójść w stronę murawy. Rzecz jasna moją torbę treningową zostawiłam u niego w szafce. Szliśmy tunelem, który prowadzi na boisko, było ciemno i tylko w oddali wpadały do środka promienia słońca. David nagle pociągnął mnie za rękę i przywarł do ściany. Tętno w sekundzie mi podskoczyło i zaczęłam nie równo oddychać. Po chwili poczułam jak jego usta bez problemu odnalazły drogę do moich. Te pocałunki były takie delikatne, ale bardzo dobrze wiedzieliśmy co robimy. Po kilku minutach ktoś nam przerwał przez głośne udawanie kaszlu. Oderwaliśmy się od siebie i w ciemności dostrzegliśmy sylwetkę Xaviego.
- Xavi ?- zapytał nie pewnie Villa.
- Xavi, Xavi, a kto inny?- odpowiedział.- Chciałem was tylko uprzedzić, że chłopaki zaraz pójdą, więc sami wiecie..
- Tak, dzięki.- postanowiliśmy już pójść na boisko i jakieś trzy minuty po nas zaczęli wchodzić inni piłkarze. Przywitałam się z innymi sportowcami i trenerami. Zapytałam ich czy mogę dzisiaj uczestniczyć w treningu, na co się zgodzili.
-No tona początek dwanaście kółeczek !- zawołał Tito.- Bez taryfy ulgowych dla Eulalii, sama powiedziałaś, że chcesz spalić kalorie!- uśmiechnął się.
- No dobrze. - i zaczęliśmy wspólny bieg.
Podzieliliśmy się na grupki. Pierwsza grupa to byli młodzi: Tello, Afellay, Thiago, wraz z Muniesą, Pedro, Danim, Busim, a drugą grupkę: ja, Geri, Carles, Cesc, Alexis (niestety),Xavi, Valdes, Villa, Messi, a trzecia ostatnia, to pozostali. Biegaliśmy w ciszy żeby szybko się nie zmęczyć. Po siedmiu kółeczkach chłopaki zaczęli po woli opadać z sił, ale tak samo jak ja, nie poddawali się. Biegłam na równi z "mózgiem" Barcy.
- Gdzie Ty wyrobiłaś sobie taką kondycję?- spytał.
- Musiałam jakoś schudnąć.- uśmiechnęłam się do niego.
- Baby i to odchudzanie.- westchnął.- Eu muszę Ci coś powiedzieć, to jest bardzo ważne.
- Mam się bać?
- Niekoniecznie, ale musisz to przemyśleć.
- No dobra, to mów o co chodzi.
- Eulalio.. - pauza.- Zauważyłem dwie rzeczy. To znaczy chciałbym Ci powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze. Ty i David to na poważnie?
- Nie no coś Ty. To był po prostu jeden niewinny pocałunek.
- No dobra. Jezu nie wiem jak Ci to powiedzieć.
- Najlepiej prosto z mostu.
- Ja dzielę z Davidem szatnię, kumplujemy się. Znam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć kiedy coś się dzieje w jego życiu. Teraz w jego małżeństwie nie jest za dobrze, pojawiłaś się Ty i wszystko się zmieniło.
- Poczekaj czy Ty chcesz mi powiedzieć, że on się we mnie ?
- No tak.- wmurowało mnie w ziemie. Całkowicie.
- Ale przecież to niemożliwe !-biłam się z własnymi myślami, jak mogło do tego dojść?- Przecież my się tylko przyjaźnimy.
- Widocznie on twierdzi inaczej.
- Ale ja przecież..- nie mogłam dokończyć, bo Xavi wszedł mi w słowo.
- Czujesz coś do niego?
- Do kogo? Do Davida?- przytaknął kiwnięciem głowy.- No.. To znaczy. Kocham go, ale kocham go jak przyjaciela, idola, ale nie jak faceta..
- Musisz Eu mu o tym powiedzieć.
- Tak. Masz rację.- pauza.- Ale miałeś jeszcze jedną wiadomość.
- NO tak. Zauważyłem, że masz też drugiego adoratora, ale do niego odwzajemniasz uczucie.
- Co? O czym Ty mówisz?- zapytałam zdziwiona.
- Alexis.
- Co Alexis?
- Bujasz się w nim.
- Nie prawda!
- Prawda!
- Nie!!
- Tak !!
- Może mi się podoba, ale..
- Ale nie wiesz czy on coś do Ciebie czuje?
- NO tak.
- O to się nie martw. W końcu też dzielę z nim szatnię.- zaczęłam się śmiać.- To co, wyznasz mu to co czujesz?
- No nie wiem.. Boję się.
-Czego?
- No tego, że mnie wyśmieje.
- Coś Ty oszalała ?! On nie jest chłopakiem z gimnazjum, ale jest facetem, który ma już jeden poważny związek na swoim koncie.
- Ale ja nie jestem pewna czy naprawdę coś do niego czuję, i czy on do mnie.
- Eulalia do cholery ! Mówię Ci, że pn coś do Ciebie czuje, to widać !
- Ale on mnie nienawidzi! Cały czas się kłócimy!
- Od nienawiści do miłości, mały krok.- skomentował Xavi.
- Filozof się znalazł.- nareszcie skończyliśmy biec. Razem z vice kapitanem Barcy upadliśmy na murawę.
- Dzięki za rozmowę, pomogła.- powiedziałam.
- Polecam się na przyszłość.- puścił do mnie oczko.
Nagle nade mną wyrósł cień, który przysłonił mi słońce.
- Kto odważył się wyłączyć słońce?- spytałam i otworzyłam oczy, i ukazała mi się sylwetka chłopaka, w którym ( jak sądzi Hernandez) zakochałam się.
- Przepraszam, że Ci zasłoniłem. Myślałem, że chcesz wody.
- O tak! Wody !- podał mi pół litrową butelkę, którą opróżniłam.
- Masz spust.- skomentował Sanchez.
- Pić mi się chciało, to normalne.
- No ale jedną butelkę na raz?
- Masz z tym jakiś problem ?!- stanęłam na przeciwko niego. Na szczęście Bozia obdarzyła mnie wzrostem i dlatego mogłam bez problemu patrzeć mu prosto w oczy. Niesamowicie czarne, hipnotyzujące, od których nie można było oderwać wzroku.
- Ej ! Spokój! Tylko bez rękoczynów!- wszedł między nas Xavi.
- Pedałów nie biję.- odpowiedziałam.
- Kogo ?!- krzyknął napastnik, a vice kapitan Barcy patrzył na mnie wielkimi oczyma.
- Pedałów. Mam przeliterować ?
- Weźcie ją stąd, bo jej coś zrobię!
- Pobijesz mnie ? hah. już widzę te nagłówki w gazetach. "Alexis Sanchez pobił dziewczynę" albo " Nowy nabytek Barcy, damskim bokserem".
Wyrwał się z uścisku Hernandeza i szedł prosto na mnie. Był wściekły. Bałam się teraz na serio, że mi przywali. Juz się prawie skuliłam, lecz zaraz przede mną zawrócił i poszedł do szatni. Byłam w szoku. Jak ja mogłam mu coś takiego powiedzieć ?! Boże ! Jaka ja jestem głupia ! Nagle do oczu łzy same mi napłynęły i zaczęły ściekać po policzkach. Xavier nie czekając, podszedł do mnie i przytulił. Wypłakałam się w jego ramię.
- Czemu ja mu coś takiego powiedziałam ?!- pytałam się go.- Dlaczego ja jestem taka głupia ?!
- Eulalia, przestań. To nie twoja wina.- i nagle wokół nas zebrali się piłkarze. Dzięki Bogu, David przebił się do nas i wyciągnął mnie do szatni. Nie chciałam tam iść, bo w końcu tam był Alexis. Przynajmniej tak mi się wydawało. Gdy weszliśmy, wbrew pozorom, nie było go tam.
- Powiesz mi w końcu co się stało?0 pytał cały czas el Guaje.
- Nic. Naprawdę.
- To czemu płaczesz?
- Nie płaczę, tylko wpadło mi coś do oka.- skłamałam.
- Ta, jasne. Co jak co, ale kłamać nie potrafisz.
- Idź lepiej na boisko, ja zaraz przyjdę.
- Idziesz ze mną.- pociągnął mnie za rękę i po kilku minutach byliśmy z powrotem. Zobaczyłam go. Stał obok V.V i o czymś dyskutowali. Gdy tylko mnie zauważył, odwróciłam wzrok.
- David, gdzieś Ty był?- usłyszałam za nami głos trenera.
- Przepraszam to moja wina, po prostu nie wiedziałam, gdzie jest toaleta.- usprawiedliwiłam jego nieobecność.
- No dobra. teraz do roboty!- Tito klasnął charakterystycznie w dłonie, a Villa pobiegł do Xaviego, Carlesa i Gerarda.
Ja natomiast zostałam przy trenerze. Piłkarze robili parę ćwiczeń rozciągających, a potem podzieli się na dwie drużyny i grali mecz. Na koniec podał wyjściową jedenastkę i rezerwę. Tym razem Alexis załapał się na pierwszy skład. Przed 13-stą wyszliśmy ze stadionu. Chłopcy byli czyści i pachnący, lecz ja niestety nie. Bo przecież nie będę się myła z ponad dwudziestoma piłkarzami! NEVER!
*~*~*~*~*
I jest kolejny. :)
Rozdział dedykuję Ewi dzięki, której dodałam ten rozdział, bo tak to nie wiem, kiedy by się pojawił ! :)
Dzięki kochana <3